wtorek, 23 listopada 2010

Przestałam pytać dlaczego..





Co zrobić, kiedy stracimy nadzieję? Załamać się, zamknąć w łazience i płakać całą noc? Szukać ukojenia w alkoholu, papierosach i innych używkach? Obciążyć swoim bólem wszystkich przyjaciół i znajomych? A może lepiej byłoby spróbować stworzyć w swojej głowie pozytywny obraz? Są w moim otoczeniu osoby, które podziwiam niezmiennie od długiego czasu. Potrafiły pozbierać się po bolesnej stracie i żyć dalej. Potrafią śmiać się i bawić nierozpamiętując smutnej przeszłości. Podobnie chcę i ja. Ale...


Nagle opanowała ją niesamowita wściekłość i brak czegoś, za czym naprawdę tęskni. Nagły przypływ nienawiści i goryczy sprawił, że musiała się poddać. Coś mówiło jej, że musi zabijać, coś tak silnego, że nie sposób było sięprzeciwstawić. Chaos. Ciemność chłodnej, smutnej i bezsensownej nocy rozjaśniały szalone płomienie lecące z nieba.. Chciała się skupić, przypomnieć co się dzieje, ale ilekroć próbowała, potworny ból niczym błyskawica przeszywał jej czaszkę, serce i uginał kolana. Głos w głowie nakazywał zabijać samą siebie, a ręce z nieznaną dotąd siłą słuchały rozkazu, nagły odgłos łamanych kości odbił się echem w jej wyczulonych na najmniejsze szmery uszach i przyprawił o dreszcz. Jej ciało nie czuło chłodu...

Chciałabym usiąść gdzieś na łące.
Pięknej, zielonej łące.
Poczuć lekki wiatr, unoszący się tuż obok mnie.
Wpatrywać się w dal, w horyzont.
Cieszyć się zielenią mnie otaczającą.
Albo położyć się, patrząc w niebo.
Niebo błękitne z chmurami.
A potem rozpamiętywałabym kształty obłoków.
Chciałabym tak leżeć czy siedzieć.
Myśleć i marzyć.
Chciałabym się znaleźć w oddali od samochodów, ludzi.
Tak na trochę tylko ja..


- Chryste! jęknął!.- Kompletnie się zmieniłaś. Zupełnie jakbyś nie była sobą. Jesteś taka rozgoryczona.
- A czego się spodziewałeś? Nie przyszłam na świat dla Twojej przyjemności. Nie jestem jak płyta kompaktowa, którą możesz wrzucić na dno szuflady i zapomnieć, albo wyjąć po pewnym czasie kiedy uznasz za stosowne i liczyć, że będzie brzmiała tak samo.- Odparłam ze łzami.


Oczekiwanie. Pierwsza lekcja miłości, jakiej się nauczyłam. Dzień dłuży się w nieskończoność, snuję tysiące planów, prowadzę sama ze sobą wymyślne dialogi, przyrzekam się zmienić i trwam w niepokoju. Bowiem długie godziny oczekiwania wywołują napięcie, napięcieprzekształca się w lęk, a lęk sprawia, że wstydzę się okazać własne uczucia.

A szatan kusi. Męczy, dręczy i przygniata. Jakże często poddajemy się jego namowom i podszeptom. Jak często bywa, że staczamy się z drogi pełnej światła i szczęścia niemal na swoje życzenie. Dlaczego ranimy tych, którzy wcale na to nie zasługują? Dlaczego cierpimy przez to, że ktoś nas rani? Bo Bóg tak chce? A może właśnie zabłądziliśmy na szlaku do pełni piękna... Dlaczego unosimy się dumą i pychą do osóbskromniejszych? Dlaczego nimi pogardzamy? My ludzie nie potrafimy cieszyć się tym co mamy, lecz ciągle rządamy rzeczy materialnych. Chcemy zaspokajać swoje potrzeby, nie patrząc na to, że może to krzywdzić otoczenie. Unosi mnie grzech lenistwa, pychy,
chciwości i nieczystości. Często zapominam kolorowe znaki prowadzące do Sukcesu. Przez chwilę wydaje mi się, że piękny ten szlak w którym zabłądziłam, w którym nie widzę światła. Nagle czuję, że wszystko jest sztuczne, jakby otaczało mnie pełno śmieci, rzeczy niepotrzebnych.. Tracę radość, energię, wszystko co napędza bieg życia pozytywnie. Dlaczego trudno mi uwierzyć w samą siebie? Dlaczego trudno jest mi zdobyć wielobarwny, słoneczny świat?


Najważniejszą godziną jest zawsze ta obecna! Najważniejszym człowiekiem jest zawsze ten, który akurat stoi przede mną! Dziełem najkonieczniejszym jest zawsze miłość!

- Johhanes Eckhart

niedziela, 14 listopada 2010

Zapomnieć o wszystkim i zanurkować w nicości...





Zawsze trzeba wiedzieć, kiedy kończy się jakiś etap w życiu. Jeśli
uparcie chcemy trwać w nim dłużej niż to konieczne, tracimy radość i sens tego, co przed nami.
Kiedy ktoś Cię opuści, poza tym, że
tęsknisz, poza tym, że rozpada się cały ten mały świat, który razem
stworzyliście, i że wszystko co widzisz, albo robisz przypomina Ci o
tej osobie;
najgorsza jest myśl, że była to próba jakości i teraz
wszystkie części, z których się składasz, noszą stempel ODRZUCONA/
ZOSTAWIONA
, przystawiony przez kogoś, komu ufałaś, za kim tęskniłaś, szlochałaś...
Nocą, przed zaśnięciem, odbywam ze sobą bardzo długie, wyczerpujące rozmowy..
Staram się odbiegać od złych myśli, bo sądzę, że byłaby to niewdzięczność wobec wszystkich, ucieczka od życia i od codziennych problemów, jeszcze jedna tragedia...

Z nieba spogląda gwiazd plejada..
Otula ciemnością smutne bajki. Opowiada tęsknoty echo. Wśród drzew się wije bezdusznie łamiąc kruche gałęzie nadziei...
Przykleiłam zapłakaną twarz do poduszki, w myślach czekam na słowa dobrej wróżki,
na iskierkę nadziei jej magicznej różdżki, otrze me łzy rąbkiem chmur poduszki...
Serce łka tęsknoty krzykiem, wyrywa bezsilności cichym jękiem, dłonie rozpaczliwie wyciągam...
Dotykając własnego cienia, błagam pomóż mi!.
Zabierz nocy ze sobą me szklane łzy, zamknij w pudełku, nie wracaj mroku zły!.. Zrozum ciemności mą duszę i słowa wypowiedziane nocą cichutko- wypłakane.. Zabieram mój żal ze sobą głęboko w otchłani sen. Pójdę mleczną drogą. Spotkam tam, może marzeń cel. Ognistym płomieniem serca dogonię zło ciemności..
Powiesiłam płaszcz na wieszaku i usiadłam na krawędzi łóżka. Wzięłam do ręki kolorowe pismo i przewertowałam kilka stron. Łza spłynęła mi po policzku, za nią następna
i kolejne. Przetarłam oczy i próbowałam czytać, ale po chwili obraz zupełnie się rozmazał. Ogarnęła mnie złość. Miałam ochotę czymś rzucić,
czymkolwiek, wyładować frustrację, która gromadziła się we mnie już od
dawna..

Czasami mi się wydaje, że mogę bez niego istnieć. Że wcale o tym nie myślę i niczego mi nie brakuje. I że to wcale nie jest istnienie połownicze, niepełne, wybrakowane, jak popsuty przedmiot, nie potrzebny, mało istotny.. Chodzę, mówię, śmieję się, czytam, bawię się, myślę.. Ale to nie tak. Zawsze przychodzi moment, w którym coś mnie nagle uderza, że mało nie zwala z nóg. Jakaś porażająca, nagła świadomość
niepełności, nie kompletności, rozczarowania, pustki.. Jakbym otworzyła
drzwi, za którymi nie ma nic..

Myślałam zatem o Nim, nie chcąc o Nim myśleć im bardziej o Nim myślałam, tym
większą czułam wściekłość, a im większą czułam wściekłość, tym bardziej o Nim myślałam doprowadzając się do takiego stanu, że nie mogłam już tego znieść zatraciłam poczucie rozsądku..

Wiesz kiedy człowiek jest cholernie nieszczęśliwy?
Kiedy wszystko układa się w przyjemne pozory radości, kiedy się uśmiecha,
chociaż chce płakać. Kiedy wstaje rano i już ma dość, chociaż to tylko
kilka sekund, a przed nim cały dzień. Kiedy patrzy na niego i śmieje
się przez łzy mówiąc, że wyglądają ze sobą wspaniale. Kiedy przyjaciele
wspominają Jego imię, gdy wokół liście szepcą, że on gdzieś z nią jest.
Gdy świat się do Ciebie, cholernie ironicznie uśmiecha- wtedy człowiek
jest nieszczęśliwy..

Mijamy się. My się zawsze mijamy.
Nie cierpię tego.
Milczymy. Oboje milczymy. Już długo nie mamy ze sobą kontaktu.
Nie cierpię tego.
Tęsknię. Zawsze tęsknię.
Nie cierpię tego.
Śnisz mi się. Bardzo często mi się śnisz.
Czy ja to uwielbiam?
Zawsze już będziesz w mojej pamięci.
Będziesz, bo odegrałeś ważną rolę w moim życiu.
Będziesz, bo tego chcę!.

środa, 3 listopada 2010

Im bardziej się potykasz... Tym więcej podziwu wzbudzisz zdobywając cel...




Pesymizm czasami zwycięża,
bo szczęście to chwila.
Kolorowa, magiczna, bajeczna.
Wystarczy powiew wiatru
i znika...


Jak utrwalić szczęście?
Jak pokonać zwątpienie?
Może wystarczy przeczekać
ukryć się przed światem?
cierpieć w samotności...


...A potem z nieśmiałych uśmiechów, z słonecznych promyków, na nowo utkać delikatną pajęczynę- most i przerzucić pomiędzy zgliszczami, a krainą uśmiechu i używając swych małych niewydarzonych skrzydełek by nie zarwała się ta delikatna konstrukcja przedostać się na drugą stronę... Na stronę radości i udawać przez chwilę, że to jedyne miejsce...
Że nie ma smutku, niepokoju, kłamstwa i innych paskudnych, dołujących uczuć.
Istnieć w tym lepszym wymiarze i nie oglądać sie wstecz.
Może trzeba umrzeć by zostać na zawsze w krainie niepękających baniek??.



NIEKIEDY WYSTARCZY
kilka słów
powiedzianych przez telefon
włożonych w kopertę
wysłanych na adres
kogoś kto samotność
zna bardzo dokładnie
na każdej drodze
potyka się o nią

czasami wystarczy
kilka chwil skradzionych
ciepło czyjejś dłoni
pochwycone w biegu
czyjś uśmiech znany
wyłowiony w tłumie
który wracał będzie
nocą bezsenną
kiedy gwiazdy płaczą

do szczęścia trzeba
tak bardzo niewiele
wystarczy że będziesz
na odległość ręki
na głębokość wzroku
na słyszalność serca
wystarczy że słowa
wyrosną jak mosty

chyba najtrudniej
spełnić marzenia
te najbardziej proste.

(Wacław Buryła)