niedziela, 14 listopada 2010
Zapomnieć o wszystkim i zanurkować w nicości...
Zawsze trzeba wiedzieć, kiedy kończy się jakiś etap w życiu. Jeśli
uparcie chcemy trwać w nim dłużej niż to konieczne, tracimy radość i sens tego, co przed nami.
Kiedy ktoś Cię opuści, poza tym, że
tęsknisz, poza tym, że rozpada się cały ten mały świat, który razem
stworzyliście, i że wszystko co widzisz, albo robisz przypomina Ci o
tej osobie;
najgorsza jest myśl, że była to próba jakości i teraz
wszystkie części, z których się składasz, noszą stempel ODRZUCONA/
ZOSTAWIONA, przystawiony przez kogoś, komu ufałaś, za kim tęskniłaś, szlochałaś...
Nocą, przed zaśnięciem, odbywam ze sobą bardzo długie, wyczerpujące rozmowy..
Staram się odbiegać od złych myśli, bo sądzę, że byłaby to niewdzięczność wobec wszystkich, ucieczka od życia i od codziennych problemów, jeszcze jedna tragedia...
Z nieba spogląda gwiazd plejada..
Otula ciemnością smutne bajki. Opowiada tęsknoty echo. Wśród drzew się wije bezdusznie łamiąc kruche gałęzie nadziei...
Przykleiłam zapłakaną twarz do poduszki, w myślach czekam na słowa dobrej wróżki,
na iskierkę nadziei jej magicznej różdżki, otrze me łzy rąbkiem chmur poduszki...
Serce łka tęsknoty krzykiem, wyrywa bezsilności cichym jękiem, dłonie rozpaczliwie wyciągam...
Dotykając własnego cienia, błagam pomóż mi!.
Zabierz nocy ze sobą me szklane łzy, zamknij w pudełku, nie wracaj mroku zły!.. Zrozum ciemności mą duszę i słowa wypowiedziane nocą cichutko- wypłakane.. Zabieram mój żal ze sobą głęboko w otchłani sen. Pójdę mleczną drogą. Spotkam tam, może marzeń cel. Ognistym płomieniem serca dogonię zło ciemności..
Powiesiłam płaszcz na wieszaku i usiadłam na krawędzi łóżka. Wzięłam do ręki kolorowe pismo i przewertowałam kilka stron. Łza spłynęła mi po policzku, za nią następna
i kolejne. Przetarłam oczy i próbowałam czytać, ale po chwili obraz zupełnie się rozmazał. Ogarnęła mnie złość. Miałam ochotę czymś rzucić,
czymkolwiek, wyładować frustrację, która gromadziła się we mnie już od
dawna..
Czasami mi się wydaje, że mogę bez niego istnieć. Że wcale o tym nie myślę i niczego mi nie brakuje. I że to wcale nie jest istnienie połownicze, niepełne, wybrakowane, jak popsuty przedmiot, nie potrzebny, mało istotny.. Chodzę, mówię, śmieję się, czytam, bawię się, myślę.. Ale to nie tak. Zawsze przychodzi moment, w którym coś mnie nagle uderza, że mało nie zwala z nóg. Jakaś porażająca, nagła świadomość
niepełności, nie kompletności, rozczarowania, pustki.. Jakbym otworzyła
drzwi, za którymi nie ma nic..
Myślałam zatem o Nim, nie chcąc o Nim myśleć im bardziej o Nim myślałam, tym
większą czułam wściekłość, a im większą czułam wściekłość, tym bardziej o Nim myślałam doprowadzając się do takiego stanu, że nie mogłam już tego znieść zatraciłam poczucie rozsądku..
Wiesz kiedy człowiek jest cholernie nieszczęśliwy?
Kiedy wszystko układa się w przyjemne pozory radości, kiedy się uśmiecha,
chociaż chce płakać. Kiedy wstaje rano i już ma dość, chociaż to tylko
kilka sekund, a przed nim cały dzień. Kiedy patrzy na niego i śmieje
się przez łzy mówiąc, że wyglądają ze sobą wspaniale. Kiedy przyjaciele
wspominają Jego imię, gdy wokół liście szepcą, że on gdzieś z nią jest.
Gdy świat się do Ciebie, cholernie ironicznie uśmiecha- wtedy człowiek
jest nieszczęśliwy..
Mijamy się. My się zawsze mijamy.
Nie cierpię tego.
Milczymy. Oboje milczymy. Już długo nie mamy ze sobą kontaktu.
Nie cierpię tego.
Tęsknię. Zawsze tęsknię.
Nie cierpię tego.
Śnisz mi się. Bardzo często mi się śnisz.
Czy ja to uwielbiam?
Zawsze już będziesz w mojej pamięci.
Będziesz, bo odegrałeś ważną rolę w moim życiu.
Będziesz, bo tego chcę!.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
i kolejny raz szok .... szok tak wielki, że nie opisze. Beznadziejne uczucie. naprawde. Beznadziejne. ;(
OdpowiedzUsuń