czwartek, 30 grudnia 2010
Znak
Czym jest dla Ciebie KRZYŻ?
Czy to kolejny talizman na szczęście, czy może piękna ozdóbka, która w połączeniu z mega wyzywającym dekoltem daje nieziemski efekt, wiążący sie w skutkach z tym, że jesteś pożądana przez wszystkich chłopaków na ulicy? Czym są dla Ciebie te dwie belki!? Często można je zauważyć na piersi chłopaka z rozpiętą koszulą podczas piątkowych dyskotek, zabaw, właśnie w tym dniu, kiedy Chrystus najbardziej odczuwał je na swoim ciele. Ich ciężar być może mówił Mu o Tobie! Czy wiedział, że kiedyś ten znak cierpienia będzie traktowany w ten sposób? Jakich krzyży to ja nie widziałam! Były już różowe, zielone, z cekinkami- tak rzadko wisiał na nich Chrystus. Dla Niego nie było już na nich miejsca. Nie było dla Niego, nie było dla Ciebie, gdyż postanowiłeś maksymalnie wyeliminować cierpienie ze swojego życia.
Nie udało się? Myślałeś, że odrzucając krzyż będziesz mógł zapomnieć o cierpieniu, a tak naprawdę, dopiero wtedy upadłeś, jak jeszcze nigdy dotąd! Czy zastanawiałeś się, dlaczego tak często ludzie prawdziwie wierzący o wiele lepiej znoszą tragedię w swoim życiu niż Ci, którzy nie myślą o Bogu nawet wtedy, kiedy idą w niedzielę do kościoła, bo ich podstawowym błędem jest to, że idą do kościoła a nie do Przyjaciela? Dlaczego ten znak, który nasi przodkowie całowali z poszanowaniem, który wielu ludziom kojarzył się z nadzieją, ze zbawieniem, z męką Chrystusa, z czymś świętym, godnym, żeby cierpieć i nie dać go zbezcześcić nam, tak często nie mówi nic? Można go kupić wszędzie: na odpustach, jarmarkach w sklepach różnego gatunku. Kolejny przedmiot, ozdóbka, którą nawet Ci, którzy w Jezusa nie wierzą uwieszają na swoich szyjach, uszach, rękach.....
Czym jest dla Ciebie Krzyż? Czy i jak czynisz znak krzyża na swoim ciele każdego ranka, wieczora? Czy wstydzisz się Go i machasz tylko ręką dla spokojnego sumienia tak, jakby Ci natrętna mucha przelatywała koło nosa, czy jesteś dumny, że jesteś chrześcijaninem, i czynisz ten znak w świadomości, co On oznacza, z poszanowaniem i czcią...
Jak można poradzić sobie z Krzyżem codzienności nie wiedząc co On oznacza i nie mając Go w poszanowaniu? Czy byłbyś gotowy bronić Krzyż, kiedy przyjdą i zapytają Cię o Twoją wiarę przystawiając Ci pistolet do głowy?
A czym dla Ciebie jest Krzyż??.
poniedziałek, 20 grudnia 2010
W nicości trwam
„Umrze tylko ta osoba, która zgrzeszyła” (Ez 18). Co za mocne tematy porusza i daje do rozważenia Ezechiel. No przecież każdy z nas zgrzeszył, wiec w myśl tego zdania, każdy z nas umarł..
A przecież funkcjonujemy, "żyjemy" nadal? Nie chodzi mi tutaj o biologiczne rozważania na temat zjawiska śmierci. Zastanawiam się nad śmiercią w znaczeniu duchowym. Pismo mówi konkretnie, umiera ten, kto zgrzeszył. Grzech powoduje śmierć. Zastanawiam się, co w nas umiera, gdy grzeszymy? Ktoś odpowie encyklopedycznie: "grzech rodzi śmierć duchową", a ja pytam, co w ramach tego w nas umiera, gdy grzeszymy, co tracimy i co ciężko przywrócić, gdy grzech zadomowi się w nas?
Moim zdaniem przez grzech umiera jakaś taka duchowa świeżość, elastyczność, spontaniczność. Tracimy radość życia, które po grzechu jawi się, jako coś ponurego. Można wtedy stymulować się różnymi środkami psychoaktywnymi, prowadzić niesamowite życie towarzyskie, szaleć ile "wlezie" i tak wewnętrzny stan się nie zmienia, a pustka poprzez kolejne grzechy staje się jeszcze większa. Przez grzech umiera sens życia, w pewnym momencie człowiek zaczyna funkcjonować nienormalnie, jest niespokojny o swoją egzystencję. Grzech uśmierca zapał do chęci bycia lepszym, uśmierca zapał do zmiany, wszystko zaczyna być byle jakie. Kiedy trwamy w grzechu, to możemy mieć wiele, a jednak to, co mamy, nie cieszy nas. Dlaczego? Bo utraciliśmy coś bardzo ważnego. Przez grzech utraciliśmy wewnętrzną moc, wewnętrzną wartość, która jest podstawą egzystencji. Przez grzech tracimy pierwotne piękno, spontaniczną naturalność. Człowiek po grzechu zaczyna być sterowany przez wewnętrzną ciemną siłę, która powoli, aczkolwiek skutecznie zatruwa naturalne środowisko ducha. Przez grzech zamiera w nas taka prosta radość życia, wszystko staje się skomplikowane i poplątane.
"Znajdź mnie Panie "
Biegłem przez życie,
a ścieżka wydawała się tak prosta.
Jednak zgubiłem się
na rozstaju życiowych decyzji...
Kolejny raz prubóję wrócić do Ciebie
i nie potrafię...
Proszę Cię, jeśli jest to możliwe,
znajdz mnie Panie....
środa, 15 grudnia 2010
Daleko stąd do gwiazd...
Jak daleko musi odejść człowiek, aby zrozumiał, co jest prawdziwym szczęściem, dobrem i radością?
Pan nie mówi: "Idź precz. Ty, który złamałeś moje przykazania. Ty, który sprzedałeś Mnie i mojego Syna za bezcen." To nie jest ten Bóg, którego obraz czasami tworzymy w naszych imaginacjach.
Bóg Ojciec mówi "Powstań i żyj! Czy nie po to umarł i zmartwychwstał mój Syn?"
Powstań ze swojej małości, ze swoich kompleksów. Powstań ze swojego bagna, z tego, czego tak się wstydzisz. Powstań z tego, co trzyma Cię z daleka od szczęścia, od Twojego Ojca.
Czy trzeba tak doświadczyć braku miłości, braku akceptacji, braku zrozumienia, odrzucenia i bezsensowności - po prostu braku Boga, a raczej braku poczucia Jego obecności i jego miłości?
Nie wiem. Być może ktoś nie musi tego doświadczać, ale ja tego potrzebowałam. Musiałam poczuć taką pustkę, "wylać tyle łez", doświadczyć mroku, pustyni. Wielki, długi żal łamie nasze kamienne serca. Pan skruszy każdy zniewolony umysł, jeżeli poczuje choć najmniejszą wolę zmiany- wolę walki o człowieka, o samego siebie. Ale wiadomo- nie stanie się to na pstryknięcie palcami.
Pan prowadzi po właściwych ścieżkach do Siebie. On ma już gotowy plan. Wie gdzie, co i jak. Postawi odpowiednich ludzi, w odpowiednim czasie i miejscu. Zmieni bieg wydarzeń tak, że staną się nieprawdopodobne. Na koniec da się poznać. Wtedy już sam Go rozpoznasz...
"Powstań i żyj chociaż wokół mrok.
Powstań i żyj dobro wielką ma moc.
Powstań i żyj choć upadłeś nie raz."
"Aaa... Jestem beznadziejny..." Fajnie :)
Fantastycznie, bo Bóg kocha mnie w mojej słabości, w mojej niedołężności.
Mówię właśnie o tej prawdzie, że Bóg kocha nas w naszej słabości.
O prawdzie, która mówi, że przed naszym Stworzycielem nie musimy udawać. Nie musimy być jak z obrazka, z filmu czy reklamy - nieskazitelni.
Ale zatrzymajmy się na chwilę..
Czy ty chcesz być kimś, kogo czasami udajesz?
Właśnie takim nieskazitelnym panem z reklamy, bez żadnej wady, bez żadnej plamy, bez żadnego defektu?
To jest ciekawe zjawisko, że chcemy czasem oszukać samego Boga, już nie tylko samych siebie. Z perspektywy- śmieszne. Ale w życiu przestaliśmy na to zwracać uwagę, tłumacząc sobie: "Bo tak trzeba..."
I mamy kolejny paradoks - nasze sumienie to przyjmuje i przestaje nas ruszać.
Jak na co dzień trzeba nam wielu, mocnych i dobitnych argumentów, tak tu... co? Idziemy na łatwiznę?
środa, 1 grudnia 2010
I nie żal nic, i żal tak wiele...
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku."
- to znaczy.. Yy. Tak mi się wydaje. A kiedy zaczynam wątpić to zastanawiam się, czego bardziej się przeraziłam; cofnięcia czasu, czy tego że już wtedy wypadałoby iść za ciosem i faktycznie postąpić inaczej.
Mam czasem wrażenie, może omylne- jeśli tak, że my nie do końca koncentrujemy się zawsze nad tym co najważniejsze w naszym życiu ;) że właściwie, to często jest tak, że do końca nie wiemy.. Czego naprawdę chcemy. I tak jak te dzieci we mgle błądzimy szukając drogi po omacku, na ślepo.. Aż do momentu, gdy nie wpadniemy w jakąś przepaść i wtedy powracamy w myśli do punktu wyjścia: "...Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje...".
Mówię tak, może dlatego, że ostatnio często lądowałam w tych przepaściach. (przepraszam za chwilę słabości), ale miałam tam wiele CZASU by pomyśleć o tym czego naprawdę w życiu chcę. Bo są różne przepaści.. Ja akurat zazwyczaj wpadam w te, co mają takie ręce, i z każdym metrem chwyta Cię taka ręka i trzyma...trzyma tak, ile ma sił. Jak już nie może to niestety puszcza, ale niżej jest kolejna i kolejna, aż w końcu na samym dole są takie ręce... Tu niby spokojnie pytają Cie co masz zamiar zrobić dalej ze swoim życiem, a kiedy przekonywująco odpowiesz im czego pragniesz dają Ci takiego kopa na rozpęd, że po raz drugi stajesz nad swoją przepaścią i masz kolejną szansę na chwycenie swojego życia w garść.
Nie powiem, że ten zabieg jest bezbolesny, swoje trzeba przejść ;] ale gdyby było tak miło to rąk by im nie starczyło i siły... ;)
Panie..Wiedziałam, że tak będzie i Ty też wiedziałeś. Dziękuję za siłę i ludzi których postawiłeś na mej drodze by udowodnić mi jak ważnym człowiekiem jestem dla Ciebie.. Może nie zawsze potrafię docenić to ile dla mnie robisz.. Jak mocno działasz... A czasem po prostu jesteś...
Bóg zawsze podnosi słuchawkę, bez względu na to, ile czasu upłynęło od ostatniej rozmowy.
— Paul Samuel Leon Johnson
wtorek, 23 listopada 2010
Przestałam pytać dlaczego..
Co zrobić, kiedy stracimy nadzieję? Załamać się, zamknąć w łazience i płakać całą noc? Szukać ukojenia w alkoholu, papierosach i innych używkach? Obciążyć swoim bólem wszystkich przyjaciół i znajomych? A może lepiej byłoby spróbować stworzyć w swojej głowie pozytywny obraz? Są w moim otoczeniu osoby, które podziwiam niezmiennie od długiego czasu. Potrafiły pozbierać się po bolesnej stracie i żyć dalej. Potrafią śmiać się i bawić nierozpamiętując smutnej przeszłości. Podobnie chcę i ja. Ale...
Nagle opanowała ją niesamowita wściekłość i brak czegoś, za czym naprawdę tęskni. Nagły przypływ nienawiści i goryczy sprawił, że musiała się poddać. Coś mówiło jej, że musi zabijać, coś tak silnego, że nie sposób było sięprzeciwstawić. Chaos. Ciemność chłodnej, smutnej i bezsensownej nocy rozjaśniały szalone płomienie lecące z nieba.. Chciała się skupić, przypomnieć co się dzieje, ale ilekroć próbowała, potworny ból niczym błyskawica przeszywał jej czaszkę, serce i uginał kolana. Głos w głowie nakazywał zabijać samą siebie, a ręce z nieznaną dotąd siłą słuchały rozkazu, nagły odgłos łamanych kości odbił się echem w jej wyczulonych na najmniejsze szmery uszach i przyprawił o dreszcz. Jej ciało nie czuło chłodu...
Chciałabym usiąść gdzieś na łące.
Pięknej, zielonej łące.
Poczuć lekki wiatr, unoszący się tuż obok mnie.
Wpatrywać się w dal, w horyzont.
Cieszyć się zielenią mnie otaczającą.
Albo położyć się, patrząc w niebo.
Niebo błękitne z chmurami.
A potem rozpamiętywałabym kształty obłoków.
Chciałabym tak leżeć czy siedzieć.
Myśleć i marzyć.
Chciałabym się znaleźć w oddali od samochodów, ludzi.
Tak na trochę tylko ja..
- Chryste! jęknął!.- Kompletnie się zmieniłaś. Zupełnie jakbyś nie była sobą. Jesteś taka rozgoryczona.
- A czego się spodziewałeś? Nie przyszłam na świat dla Twojej przyjemności. Nie jestem jak płyta kompaktowa, którą możesz wrzucić na dno szuflady i zapomnieć, albo wyjąć po pewnym czasie kiedy uznasz za stosowne i liczyć, że będzie brzmiała tak samo.- Odparłam ze łzami.
Oczekiwanie. Pierwsza lekcja miłości, jakiej się nauczyłam. Dzień dłuży się w nieskończoność, snuję tysiące planów, prowadzę sama ze sobą wymyślne dialogi, przyrzekam się zmienić i trwam w niepokoju. Bowiem długie godziny oczekiwania wywołują napięcie, napięcieprzekształca się w lęk, a lęk sprawia, że wstydzę się okazać własne uczucia.
A szatan kusi. Męczy, dręczy i przygniata. Jakże często poddajemy się jego namowom i podszeptom. Jak często bywa, że staczamy się z drogi pełnej światła i szczęścia niemal na swoje życzenie. Dlaczego ranimy tych, którzy wcale na to nie zasługują? Dlaczego cierpimy przez to, że ktoś nas rani? Bo Bóg tak chce? A może właśnie zabłądziliśmy na szlaku do pełni piękna... Dlaczego unosimy się dumą i pychą do osóbskromniejszych? Dlaczego nimi pogardzamy? My ludzie nie potrafimy cieszyć się tym co mamy, lecz ciągle rządamy rzeczy materialnych. Chcemy zaspokajać swoje potrzeby, nie patrząc na to, że może to krzywdzić otoczenie. Unosi mnie grzech lenistwa, pychy,
chciwości i nieczystości. Często zapominam kolorowe znaki prowadzące do Sukcesu. Przez chwilę wydaje mi się, że piękny ten szlak w którym zabłądziłam, w którym nie widzę światła. Nagle czuję, że wszystko jest sztuczne, jakby otaczało mnie pełno śmieci, rzeczy niepotrzebnych.. Tracę radość, energię, wszystko co napędza bieg życia pozytywnie. Dlaczego trudno mi uwierzyć w samą siebie? Dlaczego trudno jest mi zdobyć wielobarwny, słoneczny świat?
Najważniejszą godziną jest zawsze ta obecna! Najważniejszym człowiekiem jest zawsze ten, który akurat stoi przede mną! Dziełem najkonieczniejszym jest zawsze miłość!
- Johhanes Eckhart
niedziela, 14 listopada 2010
Zapomnieć o wszystkim i zanurkować w nicości...
Zawsze trzeba wiedzieć, kiedy kończy się jakiś etap w życiu. Jeśli
uparcie chcemy trwać w nim dłużej niż to konieczne, tracimy radość i sens tego, co przed nami.
Kiedy ktoś Cię opuści, poza tym, że
tęsknisz, poza tym, że rozpada się cały ten mały świat, który razem
stworzyliście, i że wszystko co widzisz, albo robisz przypomina Ci o
tej osobie;
najgorsza jest myśl, że była to próba jakości i teraz
wszystkie części, z których się składasz, noszą stempel ODRZUCONA/
ZOSTAWIONA, przystawiony przez kogoś, komu ufałaś, za kim tęskniłaś, szlochałaś...
Nocą, przed zaśnięciem, odbywam ze sobą bardzo długie, wyczerpujące rozmowy..
Staram się odbiegać od złych myśli, bo sądzę, że byłaby to niewdzięczność wobec wszystkich, ucieczka od życia i od codziennych problemów, jeszcze jedna tragedia...
Z nieba spogląda gwiazd plejada..
Otula ciemnością smutne bajki. Opowiada tęsknoty echo. Wśród drzew się wije bezdusznie łamiąc kruche gałęzie nadziei...
Przykleiłam zapłakaną twarz do poduszki, w myślach czekam na słowa dobrej wróżki,
na iskierkę nadziei jej magicznej różdżki, otrze me łzy rąbkiem chmur poduszki...
Serce łka tęsknoty krzykiem, wyrywa bezsilności cichym jękiem, dłonie rozpaczliwie wyciągam...
Dotykając własnego cienia, błagam pomóż mi!.
Zabierz nocy ze sobą me szklane łzy, zamknij w pudełku, nie wracaj mroku zły!.. Zrozum ciemności mą duszę i słowa wypowiedziane nocą cichutko- wypłakane.. Zabieram mój żal ze sobą głęboko w otchłani sen. Pójdę mleczną drogą. Spotkam tam, może marzeń cel. Ognistym płomieniem serca dogonię zło ciemności..
Powiesiłam płaszcz na wieszaku i usiadłam na krawędzi łóżka. Wzięłam do ręki kolorowe pismo i przewertowałam kilka stron. Łza spłynęła mi po policzku, za nią następna
i kolejne. Przetarłam oczy i próbowałam czytać, ale po chwili obraz zupełnie się rozmazał. Ogarnęła mnie złość. Miałam ochotę czymś rzucić,
czymkolwiek, wyładować frustrację, która gromadziła się we mnie już od
dawna..
Czasami mi się wydaje, że mogę bez niego istnieć. Że wcale o tym nie myślę i niczego mi nie brakuje. I że to wcale nie jest istnienie połownicze, niepełne, wybrakowane, jak popsuty przedmiot, nie potrzebny, mało istotny.. Chodzę, mówię, śmieję się, czytam, bawię się, myślę.. Ale to nie tak. Zawsze przychodzi moment, w którym coś mnie nagle uderza, że mało nie zwala z nóg. Jakaś porażająca, nagła świadomość
niepełności, nie kompletności, rozczarowania, pustki.. Jakbym otworzyła
drzwi, za którymi nie ma nic..
Myślałam zatem o Nim, nie chcąc o Nim myśleć im bardziej o Nim myślałam, tym
większą czułam wściekłość, a im większą czułam wściekłość, tym bardziej o Nim myślałam doprowadzając się do takiego stanu, że nie mogłam już tego znieść zatraciłam poczucie rozsądku..
Wiesz kiedy człowiek jest cholernie nieszczęśliwy?
Kiedy wszystko układa się w przyjemne pozory radości, kiedy się uśmiecha,
chociaż chce płakać. Kiedy wstaje rano i już ma dość, chociaż to tylko
kilka sekund, a przed nim cały dzień. Kiedy patrzy na niego i śmieje
się przez łzy mówiąc, że wyglądają ze sobą wspaniale. Kiedy przyjaciele
wspominają Jego imię, gdy wokół liście szepcą, że on gdzieś z nią jest.
Gdy świat się do Ciebie, cholernie ironicznie uśmiecha- wtedy człowiek
jest nieszczęśliwy..
Mijamy się. My się zawsze mijamy.
Nie cierpię tego.
Milczymy. Oboje milczymy. Już długo nie mamy ze sobą kontaktu.
Nie cierpię tego.
Tęsknię. Zawsze tęsknię.
Nie cierpię tego.
Śnisz mi się. Bardzo często mi się śnisz.
Czy ja to uwielbiam?
Zawsze już będziesz w mojej pamięci.
Będziesz, bo odegrałeś ważną rolę w moim życiu.
Będziesz, bo tego chcę!.
środa, 3 listopada 2010
Im bardziej się potykasz... Tym więcej podziwu wzbudzisz zdobywając cel...
Pesymizm czasami zwycięża,
bo szczęście to chwila.
Kolorowa, magiczna, bajeczna.
Wystarczy powiew wiatru
i znika...
Jak utrwalić szczęście?
Jak pokonać zwątpienie?
Może wystarczy przeczekać
ukryć się przed światem?
cierpieć w samotności...
...A potem z nieśmiałych uśmiechów, z słonecznych promyków, na nowo utkać delikatną pajęczynę- most i przerzucić pomiędzy zgliszczami, a krainą uśmiechu i używając swych małych niewydarzonych skrzydełek by nie zarwała się ta delikatna konstrukcja przedostać się na drugą stronę... Na stronę radości i udawać przez chwilę, że to jedyne miejsce...
Że nie ma smutku, niepokoju, kłamstwa i innych paskudnych, dołujących uczuć.
Istnieć w tym lepszym wymiarze i nie oglądać sie wstecz.
Może trzeba umrzeć by zostać na zawsze w krainie niepękających baniek??.
NIEKIEDY WYSTARCZY
kilka słów
powiedzianych przez telefon
włożonych w kopertę
wysłanych na adres
kogoś kto samotność
zna bardzo dokładnie
na każdej drodze
potyka się o nią
czasami wystarczy
kilka chwil skradzionych
ciepło czyjejś dłoni
pochwycone w biegu
czyjś uśmiech znany
wyłowiony w tłumie
który wracał będzie
nocą bezsenną
kiedy gwiazdy płaczą
do szczęścia trzeba
tak bardzo niewiele
wystarczy że będziesz
na odległość ręki
na głębokość wzroku
na słyszalność serca
wystarczy że słowa
wyrosną jak mosty
chyba najtrudniej
spełnić marzenia
te najbardziej proste.
(Wacław Buryła)
poniedziałek, 25 października 2010
Bogusław Adamowicz- Noc taka piękna!...
Noc taka piękna!... Z błękitów patrzy gwiazd plejada,
Fala gwarzy i błyska ponad tonią ciemną,
Las śpi we mgle i przez sen cichą baśń powiada...
Noc taka piękna!... Ach czemuż ty nie jesteś ze mną?...
Tam, w ogrodzie dwie lilie zakochane rosną,
Woń rozkoszna z kielichów pochylonych płynie...
Tam, za rzeką, dwa głosy nucą pieśń miłosną,
Tęskne echo po wodnej ściele się równinie...
Pieśń zamilkła... Cyt... Słyszę plusk płynącej łodzi...
Łódź przemknęła i znikła, w łódce - ludzi dwoje...
Od szpaleru woń lilij rzewna mię dochodzi...
Milczą brzegi, drżą gwiazdy, lśnią przejrzyste zdroje.
Fala błyska i gaśnie... Lekki wietrzyk wzdycha,
Las się budzi, szmer bieży w jego głąb tajemną...
Wietrzyk ustał, szum zamilkł... Noc tak jasna, cicha,
Noc tak błoga... Ach czemuż ty nie jesteś ze mną?!..
czwartek, 21 października 2010
Nie martw się o to, co masz, ale o to, kim jesteś.!..
Nastały chłodne dni, wróciły szare obowiązki, szkoła, czy też jeszcze inne rzeczy, które zabierają nam większą część dnia. I tak oto dzisiaj w głowie utkwiło mi słowo "rutyna". Czyli ta monotonność, która pojawia się z czasem i wkrada się w nasze życie niezauważalnie...
Ostatnio zastanawiam się nad tym, dlaczego kiedy coś zaczyna nam się w życiu układać, to razem z tym, coś innego tracimy, coś nam się psuje..
Dotknąć deszczu, by stwierdzić że pada.
- Nie deszcz, tylko pył z księżyca spada...
Dotknąć ściany, by stwierdzić że mur.
- Nie jest ścianą, lecz kurtyną z chmur...
Ugryźć kromkę, by stwierdzić, że żyto.
- Zjadły szczury i piekarz też zginął...
Łyknąć wody, by stwierdzić, że studnia.
- Wyschła oraz wszystkie inne źródła...
Wyrzec słowo, by stwierdzić, że głos.
- Jest krzykiem i nikogo to to nie obchodzi...
Człowiek nie potrafi przetrwać w samotności. Potrzebuje drugiej osoby, by zaspokoić wszystkie swoje potrzeby oraz pragnienia. Potrzebuje rozmowy, uścisku, uśmiechu, a czesem tylko samej obecności drugiej osoby. Niektórzy potrafią się świetnie porozumiewać bez słów. :) Wystarczy jedno spojrzenie, jeden maluteńki gest, a wszystko wiadomo. Uzupełniają się tak ludzie, zazwyczaj płci przeciwne tworząc piękną całość.
Byłoby na świecie idealnie, gdyby każdy znalazł swoją drugą szczęśliwą połówkę. Tą część siebie, której nam tak bardzo brakuje. Dla każdego chyba, najgorsze jest uczucie pustki.. Antyteza miłości- bycie niekochanym, mimo, że kocha się kogoś z całych sił.
Miłość?- Gdzie właściwie można ją spotkać? W kolejce, na poczcie, na ulicy, w autobusie, a może...? Skąd możemy wiedzieć, że to właśnie ona? Może usiądzie obok nas, zajrzy w oczy i się uśmiechnie. Może nawet powie parę słów. A my skrępowani, albo obojętni odwrócimy się, przykleimy nos do szyby, albo wbijemy wzrok w podłogę. Przecież nie wiadomo co powiedzieć, jak się zachować... Nie wierzymy, że może nas spotkać coś dobrego, coś wspaniałego... A potem tego żałujemy, wypominamy sobie, tracimy łzy. Śnią się nam sny, które mogłyby wydawać się na jawie. Życie zaczyna przypominać pasmo niewykorzystanych szans. Tak jest w nas wszystkich, lęk przed odrzuceniem... Ale jest również w nas nadzieja... Ta nadzieja, która rośnie, by spłonąć ogniem żalu i rozczarowania. Ale uwierzyć musimy, że każdy z nas na swój sposób jest wyjątkowy.. Jest ktoś, kto szuka tylko Ciebie. I tylko ty, możesz mu dać to, czego tak bezskutecznie szuka... Nie można się spieszyć i nie wolno przegapić miłośći.! Można jej więcej nie spotkać, albo spotkać ją i będzie należała do kogoś innego.. Ktoś inny ją będzie miał. I nikt jej nie odkupi, ani nie zamieni na nic innego. Bo ona jest tak droga, a jednak bezcenna...
Wiem, może naiwna jestem w tej swojej wierze, i w tych przekonaniach na ten temat jak dziecko. Ale myślę, że wielu z nas ma taką właśnie wiarę na ten temat jak ja. Czasem, aby pokochać, trzeba zaufać bezgranicznie, jak dziecko. Nie pytać o "jutro", biec pod słońce, mrużąc oczy.. Nie bać się.!
Uczę się na nowo dziecięcej ufności i miłości. Tak jak kiedyś uczyłam się chodzenia, mówienia, pisania... Czekam na swój kawałek nieba, abym mogła pokochać, ale pamiętam, że muszę pięlęgnować mój kawałek abym go mogła ofiarować.!
Miłość?- Zanim powiesz "kocham", czy tak naprawdę jest? Czy naprawdę tak czujesz? Może to być tylko zauroczenie, a może chwila fizycznego zapomnienia poprzedniej miłości.
Nie rań!
Dlaczego wszystko, co sprawia nam radość, wszystko, czemu przypisujemy urok piękna, wszystko, co odziewamy w szatę ideału, kończy się czymś brudnym, głupim, nędznym lub śmierdzącym, dlaczego nietrwałość jest cechą absolutu, a wzniosłość i triumf nie są jego finałem? Miłość kona w znudzeniu, upodleniu lub zazdrości, dobroć w spektakularnych filantropiach, książka w składzie makulatury, poezja w ocenach szkolnych belfrów, wolność w ZOO, sława w megalomanii, wiedza w pysze, cacka na śmietniku.. (Waldemar Łysiak)
wtorek, 12 października 2010
Jan Paweł II- Odwaga Świętości!
Wspaniałe dni! A jednak czegoś brak! Takie same one są, niczym się nie różnią.. Ciągle tylko dom- szkoła- dom... Tak w kółko.. Ale gdyby się przyjżeć bardziej do wnętrza, nie jest tak.. Życie jest kolorowe, nawet najsmutniejszego człowieka. Ono nie składa się tylko z dwóch podstawowych czynników, za nimi idzie szereg innych.. Takie jest życie cudowne. :) Nie potrafimy nad nim pomyśleć,a to właśnie w nim dzieją się naprawde piękne chwile, warte przeżycia ;>
9.10.2010r, byłam w Łańcucie na konsursie o Janie Pawle II- było świetnie.. :) Zespół o nazwie MICHAEL, w którym gra 5 kleryków, świetnie rozbawił publiczniość, a jak to Przysietnica- najlepiej się bawi ;D
Do szkoły chodzę, nawet zadowalające oceny zbieram jak narazie, nie ma co narzekać jest wspaniale! Oby tak szło! ^^
Ostatnio takie mam moralnie niemoralne myśli :) Tak sobie siedzię i tak myślę..
- Kto mi będzie pisany w przyszłości?
- Jaką podejmę szkołę?
- Jak się moje życie potoczy?
- Gdzie będę pracowała?
- Czy bedę miała męża, czy też nie?
* I szereg innych pytań tego typu mam własnie do siebie.
Ale takie życie jest właśnie cżłowieka na ziemi.. Takie jest tajemnicze, nic nie wiemy. To jest takie fajne, bo jeżeli byśmy wiedzieli, wszystko by było monotonne i nic nas by nie ciakwiło... Nie mielibyśmy tajeminc, a tak to są :)
To jest piękne :)
czwartek, 7 października 2010
"Cierpienie wpisane jest w nasze życie"
"Cierpienie wpisane jest w nasze życie:. Przyczyny cierpienia mogą być
różne. Towarzyszy ono człowiekowi od zarania dziejów ludzkości i ma
wymiarindywidualny lub ogólnonarodowy . Źródłem cierpienia są zawody
miłosne lub konflikty z otoczeniem. Najczęściej jednak cierpienie ma
wymiar bardziej ogólny, gdyż jak widać ludzkość wciąż nawiedzają
kataklizmystraszliwsze od biblijnego potopu czy zagłady Sodomy i
Gomory. Człowiek od zawsze próbował zrozumieć, dlaczego tak wiele jest
w życiu zła, rozpaczy i bólu. Trudno również byłoby wymienić wszystkie
utwory literackie związane tematycznie z ludzkim cierpieniem.
Problem cierpienia próbowano rozwiązać w renesansie. Odpowiedzialnością za ludzkie niedole obarczano nie Boga, lecz obojętną na wszystko, zimną fortunę. Jak więc zatem tłumaczono sens cierpienia?
Myślę,
że warto w tym miejscu odwołać się do Trenów Jana Kochanowskiego,
których genezą jest tragiczne wydarzenie- śmierć ukochanej córeczki
poety. Jan z Czarnolasu pozostaje humanistą, gdyż ratunek odnajduje nie
w Bogu, lecz polega na siłach człowieczych. Twierdzi, że cierpienie
należy znosić po ludzku. Uważam, iż Kochanowski przedstawiłnajboleśniejszy sens cierpienia. Utrata kogoś bliskiego jest bardzo bolesna, a tym bardziej, jeśli utraconą osobą jest własne dziecko.
Z innym rodzajem cierpienia spotykamy się w "Dziejach Tristana i
Izoldy". Kochankowie cierpią, kiedy są rozdzieleni. Ale gdy los
sprawia, że mogą być razem, cierpienie ich nie opuszcza, ponieważ zdają
sobie sprawę, że zdradzają króla Marka, którego oboje kochają i
szanują. Natomiast król cierpi na myśl, że dwoje ludzi, których go
najbardziej kocha mogą go zdradzić.
Twierdzę, że cierpienie spowodowane rozłąką jest w dzisiejszych czasach częste. Wymóg jaki stawia przed nami ówczesny świat tzw. pogoń za pieniądzem doprowadza do tego.
Kolejny rodzaj cierpienia pokazany jest w Starym Testamencie. Interpretuje cierpienie, którego doświadczył Izrael w swej historii, jako karę za niewierność przymierzu zawartemu z Bogiem, karę, która ma skłonić do nawrócenia, a tym samym okazać się zbawcza. Stary Testament podejmuje także problem cierpienia niezawinionego. Najpełniej temat ten został rozwinięty z Księdze Hioba, określonej jako największy dramat poetycko- filozoficzny. Hiob utracił całe mienie, umarły mu dzieci, a sam został dotknięty trądem. Nie uległ szyderczej radzie żony, aby przeklął Boga i umarł. W jego historii dobitnie została ukazana prawda, że cierpienie to stała cecha ludzkiego bytu, nie jest więc zależne od przewinień czy zasług.
Cierpienie zawsze rodziło i będzie rodzić dramatyczne pytania, wątpliwość, tragedie. Współczesna kultura masowa, stara się przede wszystkim dostarczyć rozrywki, jakby zapomniała o tym "bolącym problemie". Cierpieć to znaczy odczuwać, przeżywać, znosić ból fizyczny lub moralny, boleć nad czymś lub z różnych powodów doznawać czegoś przykrego. W CIERPIENIU ZATEM PRZEJAWIA SIĘ ZŁO ŚWIATA.!
Otóż to jest moja rozprawka na j. polski :)
wtorek, 5 października 2010
' Wiesz... Szczęście podobno bywa każdemu pisane'...
Ojej ale wokół mnie melancholia.. Nic się szczególnego nie dzieje.
Stoję z życiem w jednym punkcie x. Wspomnienia kręcą się, płakać się
chce. Tak było fajnie, już nie jest. Było- nie ma ;(. Próbuję się
ogarnąć! Już 3 tygodnie dzięki Bogu.. Ale łzy dalej są! Przy każdej głupocie przypominam sobie o Tobie. Źle mi się uczyć, bo koncentruję moje myśli na Tobie. Źle mi spać, bo żyję złudzeniami.. źle mi, źle no źle
.! Zakochałam się, możliwe że za szybko.. Całkiem jest to możliwe..
Teraz w sercu jest wielka luka, którą bardzo ciężko dopełnić.. Czuje porgążenie
, smutek, żal do samej siebie. Boję się miłości! Nie chce nikogo
skrzywdzić, nie chcę ażeby ktoś mi to zrobił. Tak ciężko.. Rozmowa z przyjaciółmi
, to ulga na chwilę- niestety.. Niektórzy rozumieją mnie bardzo
świetnie, ja ich też, ale niekiedy czuję się odrzucona, samolubna...
Brak mi wszystkiego, brak mi, bo brak mi pewnej osoby , która była dla
mnie wszystkim.. Modlitwą wspieram to wszystko, ale czy to da? Mówią-
nadzieja matką głupich!. Teraz kontakt się urwał, jest mi podwójnie
ciężej.. Nie umiem uporać tego problemu. Kosmos!
Pozostały tylko
wspomnienia, zdjęcia w ramce i fotki zapisane na pulpicie mojego
komputera. Zostały mi wspomnienia! Trzymanie się za rękę, pierwszy
pocałunek, wzajemne wpatrywanie sobie w oczy...
Boże, pewnego dnia postaw mi na mojej drodze
osobę, którą pokocham tak, jak najlepiej potrafię
Ażeby ta miłość była odwzajemniona i prawdziwa
Wiem, dobry Ojcze, może teraz myślisz
że moi bracia lub siostry
mają większe problemy, wierzą, że się uda
Ja nadzieję straciłam, bo wiem że nie jestem jego szczęściem
Boże łaskawy, proszę postaw na drodze, nam ludziom
osoby, bratnie dusze,
z którymi pójdziemy przez świat i będzie nam lżej!.
Szkoła; No a więc III klasa gimnazjum, jak narazie
jest dobrze, nie można narzekać na oceny. Fakt nauki bardzo dużo, ale
trzeba sobie jakoś radzić. Ciągle męczące sprawdziany, powtórzenia,
kartkówki, odpowiedzi na środku, żyć się nie chce.. Byle do przodu!
Ciekawe do jakiej pójdę szkoły średniej.. :)
Bóg/ Życie duchowe; No tak! Sprawy się mają super, nie żebym się chwaliła!.
W pierwszą sobotę miesiąca października, miałam możliwość być w
Jarosławiu
i czuwać z innymi ludźmi w domu Bożym!. Przyznam wiele razy już tam
byłam, ale zawsze jest inaczej, zawsze dowiaduję się czegoś innego, co
mnienieskazitelnie
motywuje do modlitwy. To jest to!.. Przy modlitwie z nałożeniem rąk po
raz kolejny (po raz czwarty) upadłam. Miałam styczność z Duchem
Świętym, to dobrze- powiadają tak ludzie.
A z racji, że są październikówki
to też staram się chodzić i poświęcać czas dla Boga. Dzisiaj było
spotkanie formacyjne kandydatów do bierzmowania- tak że jedno juz za mną. Kocham Pana!.
On; Ciągle staram sie zapomnieć. Nie chce nikogo na przymus.. To nie to, to nie ja!. Cięzko mi jest bradzo, ale muszę żyć!. ;((
piątek, 1 października 2010
'Czasami zabraknie jednego puzzla i wszystko jest stracone...'
Czasami pojawiają się sytuacje, w których człowieka dopadają
wątpliwości i pod wpływem emocji robi różne rzeczy, których później
bardzo mocno żałuje. Czasem powie się coś bez namysłu, rzuci parę
przykrych słów, które przekreślą wszystko, chociaż tego wcale się nie
chce. Niestety bardzo też łatwo ocenić pewną zaistniałą sytuację, osobę
z byt pochopnie, pod wpływem targanych wątpliwości, które dają o sobie
znać w chwilach niepewności, nawet, jeśli sami nie jesteśmy pewni
naszej oceny ani nie wiemy do końca jak jest wrzeczywistości, która może okazać się inna od tego, co na pierwszy rzut oka widzimy.
Czasami spotykamy na swej drodze kogoś, na kim zaczyna nam bardzo zależeć. Zaczynamy wiązać
z nią pewne nadzieje, może nie od razu na wspólną przyszłość bo wiadomo
na to trzeba czasu ale że może jednak.... Nawet, jeśli dotychczas,
przez bardzo długi czas nie dopuszczało się wcześniej do siebie myśli,
że jeszcze można by było komuś na tyle zaufać i by się z nią związać.
Ciężko też jest pokonać niepokój, jeśli cale życie upływa Ci wśród
osób, dla których Twoja obecność jest im zupełnie obojętna, wśród
których nie ma znaczenia to czy jesteś tu obok nich czy nie a czasami
ma się wrażenia jakbyś w ogóle dla nich nie istniała. Ludzie którzy
pamiętają o Tobie tylko wtedy gdy czegoś od Ciebie chcą... a gdy
przychodzi co do czego to nikt nawet nie ma chwili dla ciebie, na
nikogo nie możesz nawet liczyć ani na choćby jakiś cieplejszy gest. I
chociaż z czasem człowiek do tego przywyka,przyzwyczaja się do tego że
bezustannie jest ignorowany a niekiedy zwodzony za nos czy zbywany, z
czasem przywyka do myśli że dla najbliższych, których kocha się całym
sercem, jest tak naprawdę nikim to czasami przychodzą chwile, w których
świadomość tego boli ogromnie. I boli jeszcze mocniej, kiedy w
otoczeniu tych osób, z którymi się żyje, na co dzień zamiastjakiejkolwiek serdeczności panuje nic innego jak tylko zawiść.
Czasami pewne wydarzenia sprawiają że człowiek boi się zaufać, boi się że
zostanie skrzywdzony i jak tylko może broni się przed tym. I chyba ma
do tego prawo, jeśli już nieraz dostało się od życia kopa, jeśli już
tyle razy ktoś zadrwił sobie z niego... I to w bardzo perfidny
sposób... Są wydarzenia o których czasem trudno zapomnieć, zwłaszcza
momenty przez które, o mały włos nie przepłaciło się życiem. I chociaż
ból mija, czas zaciera rany, po których naprawdę ciężko jest się
podźwignąć to staje w końcu mocniej na nogach, kiedy w końcu to się
udaje to obiecuje sobie że nigdy więcej nie pozwoli się tak skrzywdzić.
Nigdy więcej nie pozwoli się tak zranić. I tylko dla własnego dobra aby
jakoś utrzymać swój ster życia stara się dotrzymać dane sobie słowo.
Nikt nie lubi być okłamywany ani oszukiwany, nikt też nie chce być
krzywdzony czy zraniony. Nikt tego nie chce chociaż niestety tak jest,
że czy tego chcemy czy nie to niekiedy ranimy się nawzajem robiąc tonie świadomie
czy nie chcący, często pod wpływem targanych emocji. I to jest jest
najgorsze bo gdyby nie to, nie robilibyśmy tego.
Biadna siostra! Kamila! Podnieś się! Uwierz w miłość! Ona istnieje! Że nie wyszło z Mateuszem, inny będzie! Widocznie On pisany Ci nie był!! ;** ;( Ludzie nie takie problemy mają jak Ty, ty zakochałaś się w nim "od pierwszego wejrzenia", są ludzie którzy są ze sobą kikla, kilkanaście lat i jedna chwila i nie ma już nic- wszystko stacone... Głowa do góry! ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)